RPG
Administrator
czyli miejsce w którym teoretycznie i praktycznie powinniście spędzać najwięcej czasu. Tu są wasi pacjenci, tu jest zabiegówka, rejestracja, poczekalnia i sklepik
PLAN:
PARTER, RECEPCJA/REJESTRACJA:
PARTER, POCZEKALNIA/SKLEPIK
PARTER, ZABIEGOWY
PARTER, MAGAZYNEK KOŁO RECEPCJI
PARTER, POKÓJ NA SPRZĘT KOŁO ZABIEGÓWKI
PARTER, POKOJE PACJENTÓW:
PARTER, DYŻURKA:
tu jak sie nic ciekawego nie dzieje na odziale...odpoczywacie/wypelniacie raporty/gracie w gry/jecie/przebieracie sie do pracy/etc.etc.
Offline
Administrator
Byla godzina 10.00 kiedy szczątkowa część stażystów weszła na oddział. Poszliście do dyżurki, w której miało odbyć się wasze pierwsze spotkanie z waszym opiekunem. Po środku pokoju, plecami do was, stał http://i213.photobucket.com/albums/cc29 … acula2.jpg . Na fartuchu, z tyłu pleców miał napisane - Dr. Acula a pod spodem nadrukowane było jego zdjęcie na którym miał jeszcze całkiem bujne afro. Kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do pomieszczenia odwrócił się w waszą stronę uśmiechając się szeroko - Kogo widzą moje piękne oczy - powiedział całkiem poważnie i klasnął w dłonie- Moi nowi, kochani stażyści...- sprawdził godzinę na zegarku uśmiechając się wciąż szeroko - A ktora to godzina? Ooooo.... 10.10! - wzruszył teatralnie ramionami i rozłożył ręce - Prawie godzine po czasie, ale kto by się przejmował, prawda? - założył ramię na ramię przyglądając się wam uważnie - Czy ktoś z was matołki może mi powiedzieć dlaczego pierwszego dnia przychodzicie spóżnieni o godzinę i gdzie do licha gdzie są wasze karty pacjentów? - podszedł do Toshiyi i stanął przed nim przyglądając się jego fartuchowi - I wyjaśnij mi Betty gdzie jest twój identyfikator?
kolejka: MG, Mako, Take and Toto, Die
Offline
Myślałem, że bedzie gorzej. Pierwsze wrażenie calkiem zacne, koszulka z napisem Dr. Acula.. czy to przypadek czy...nie no może rzeczywiscie sie tak nazywa.
- O godzine? nawet nie zauwazylem... - mruknalem szukajac na scianie zegarka
Offline
Dobra. Widziałem w życiu wiele, ale to naprawdę coś...Innego, myślałem, że tacy lekarze istnieją tylko...w serialach? Żaden szanujący się lekarz nie włożyłby...takiego fartucha...Może ten jest chirurgiem plastycznym? Przynajmniej na takiego wygląda, sądząc po tym dziwnym nosie i botoksowej twarzy.
- Nasze karty pacjentów...? - uniosłem brew w zdziwieniu, to ja mam już jakiś pacjentów? Zajebiście wiedzieć. Jestem tu dopiero od 5 minut, ciekawe skąd miałbym to wiedzieć. Niech się tak nie rzuca, bo mu botoks spłynie na szyje.
Offline
Starałem sie jakoś schować za kogoś wyższego, jak ten śmieszny facet zaczął się do nas rzucać. Odruchowo rozejrzałem się za ewentualnymi kartami i pacjętami, starają się jak najszybciej przełknąć kanapkę, którą właśnie żułem. Chyba jednak zwróiłem na siebie uwagę, bo...
Zerknąłem na swój fartuch - identyfikatotra brak. Inni oczywiście mają.
Skleroza!
- 'Aszam 'apomniałem! - wymamrotałem pracowicie zując kanapkę i zakrywając dłonią usta, żeby doktorek nie widział zmielonego ogórka i serka. Niekoniecznie to musi być miły widok- 'usze eć?
Ostatnio edytowany przez Toshiya (2009-12-15 19:29:16)
Offline
Zajrzałem do dyżurki, dopiero potem zdecydowałem się wejść. najpierw rozejrzałem się po pomieszczeniu, dopiero potem zerknąłem na faceta. W zdziwieniu aż jedna brew powędrowała mi do góry. No ale... ja tam jestem tolerancyjny. ma prawo facet zachowywać się i wygladać jak mu się podoba. Szanuję to. Spoko, luz, no comment. Wyciągnąłem ręce do góry i przeciągnąłem się, aż mi coś w kościach strzeliło. Przetarłem oczka i spojrzałem na kolesia.
- A ten... dostaniemy łóżka? Albo chociaż materace? Nie no... wygodny dywan nie jest zły - byłem zmęczony i chciałem się wyspać. Bardzo chciałem się wyspać, dopiero potem mogę pracować. Ewentualnie...
Do tego czasu nie jestem w stanie myśleć.
Offline
Administrator
- Nie zauważyłaś...- Akula parsknął biorąc się pod boki. Pokrecił głową i spojrzał na was z niedowierzaniem - Zanim przyjechaliście do tej zakichanej dziury każdy z was dostał dokładny grafik. Jeśli tego nie zaczailiście i informacje nie przedostały się do waszych małych móżdżków mieliście tu być o 9.00, a nawet przed 9.00 jak każdy dobry harcerzyk, który chce zrobić pierwszego dnia wrażenie na przełożonym - przeszedł przez pokój powiewając przy okazji fartuchem - Jezu...jak ja nienawidze tej pracy- mruknął sam do siebie wyrywając nieomal sobie włosy z czaszki - Ok..spokój - odetchnał głęboko i spojrzał na Takeshiego - Tak Gretchen..wasze karty. Takie duże i prostokątne - zaczął podpowiadać - Jeśli chcecie pomóc mi leczyć pacjentów każdy z was powinien mieć właśnie taką skserowaną karteczkę - wyjaśnił jak na niego dość spokojnie. Kiedy Toto zaczął coś mamrotać głowa Akuli automatycznie poszła w bok - Betty...czy ty...jesz?- spytał z niedowierzaniem. Wziął za rękę Die'a i zaciągnął go przed Toshiyę. Wyciągnął rękę Die'a do przodu, ułożył jego palce w miseczkę i przytknął pod buzię Toshiyii - Wypluj to...no - powiedział - No..Betty dasz radę - zachęcał go klepiąc po ramieniu
kolejka: MG, Mako, Take and Toto, Die, Hiroto, Tatsurou
Offline
Czy mi sie zdaje, czy on zwrocil sie do mnie w rodzaju zenskim?
- Nie zauwazylem, jak mialem zauwazyc kiedy tu nie ma nawet porzadnego zegarka - mowilem, ale chyba sam do siebie. Postanowilem olac mojego nowego przelozonego... dziadek bylby dumny chociazby z tego, ze tu stoje i sie z nim kloce i mam na sobie ten smieszny fartuch. Spojrzalem po chwili na kolege obok o uroczym pseudonimie Betty i na tego drugiego ktory mial lapac jego sniadanie. Zrobilem glupia mine
Offline
- Podłużne i owalne, niesamowite! - powiedziałem z przejęciem i wyszedłem do recepcji - Spoko, były u pielęgniarza w recepcji - uśmiechnąłem się, wchodząc z kartami ponownie do sali - Są! - pomachałem nimi i rozdałem każdemu. nawet temu kolesiowi który tkwił z miseczką nad buzią Betty.
- Osobiście wolałbym żeby wołał pan na mnie...no nie wiem, chociażby Wilson, jeżeli juz rzucamy imionami i nazwiskami z seriali medycznych - zażartowałem - Ale jeśli sprawia panu przyjemność mówienie mi Gretchen, to nie ma sprawy - usiadłem sobie na krześle i wsunąłem sznurówki do środka vansów. wyglądają wieśniacko, kiedy te nitki tak na nich leżą.
Offline
I po co się odzywałem?!
Kiedy doktorek kazał mi wypluć śniadanie na rękę innego stazysty to wymamrotałem coś co brzmiało mniej więcej jak 'blueubime' i pokręciłem gwałtownie głową. Poderwałem do góry głowę i... przełknąłem?! O nie, kurwa, nie! Żarcie stanęło mi w gardle i zacząłem się krztusić. Zgiąłem sie wpół i próbowałem oddychać..
Offline
Zrobiłem ze zdziwienia duże oczy, kiedy facet nagle chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć.
- Ej, gdzie z łapami? - mruknąłem, ale dałem się ciągnąć. Gdy koleś podstawił moje dłonie drugiemu pod pysk zwyczajnie zamarłem z szoku.
- Ale... fuj, to ohydne. Nie no, doktor, bez rekawiczek...tych, no... z mąką w środku... czy czym innym - jąkałem niezrozumiale, a gdy zobaczyłem jak ten zniewieściały chłopiec zastanawia się co zrobić i wykonuje dziwne ruchy, zmrużyłem groźnie oczy.
- Tylko spróbuj, a umrzesz marnie - zagroziłem. Dopiero potem wpadłem na to, by próbować wyrwać dłonie z uścisku i obejrzałem je dokładnie. Nie są bardziej brudne niż były, więc jest okej. Przyjrzałem się tej dziwnej, niezwykłej i fascynującej karteczce, którą mi dali. Widząc jak koleś, który jadł, zaczyna sie krztusić, wolałem się odsunąć z linii rażenia i to też uczyniłem.
Offline
Ostrożnie uchyliłem drzwi i wślizgnąłem się do pomieszczenia. Wybrałem dobry moment, bo jakiś chłopak akurat się zakrztusił i były niewielkie szanse, że ktokolwiek w ogóle zwróci na mnie uwagę.
Tak, wiem, powinienem być tu półtorej godziny temu. Pociąg się spóźnił. Potem pół godziny rzygałem w dworcowym kiblu od tych wszystkich tłumów, a na końcu czekałem na taksówkę, bo akurat żadnej nie było, a jakoś nie mogłem się zmusić do skorzystania z publicznych środków transportu.
Stanąłem z tyłu, kuląc się i chowając za plecami jakiegoś chłopaka i czekałem na rozwój wypadków z cichą nadzieją, że nikt mnie nie zauważy.
Offline
Administrator
Akula nawet nie oderwal wzroku od Toshiyi czekajac az wreszcie wypluje swoje sniadanko
- To nie sa te karty - powiedzial wolno - A ja bym wolal Gretchen zebys po dziejszym dyzurze zglosila sie na porodowke, bedziesz robila lewatywy. Co ty na to? - spojrzal na Takeshiego - Wasze karty sa u Dr.Suzuki, ktory jest naszym ordynatorem i...- wyciagnal reke przed siebie - Nawet nie mysl, ze pojdziesz tam sama. Wszyscy pojdziecie zaraz sie tlumaczyc. razem..ale najpierw...pomozcie temu idiocie - skrzywil sie krecac glowa i odszedl od Toshiyi. Wasz kolega dalej sie krztusil probojac zlapac powietrze.
Wreszcie Akula nie wytrzymal i walnal lekko Die'a w tyl glowy - manewr Heimlicha - podpowiedzial - No na co czekasz? -
spojrzal na Mako - Jessica! Juz! - popchnal go w strone Toshiyi
- A ty to kto? - spojrzal dziwnie na Tatsurou - Niewazne...- mruknal krecac glowa - Dzis po dyzurze zglosisz sie na porodowke i bedziesz robil lewatywy z kolezanka Gretchen - pokazal na Takeshiego - A teraz...- zaczal machac rekoma - Ubierz sie jakos...fartuchy sa w szafce - machnal reka jeszcze raz i usiadl na krzesle obserwujac rozwoj wypadkow. Toshiya zaczynal robic sie siny
kolejka: MG, Mako, Take and Toto, Die, Tatsurou
Offline
- Wolałbym jakieś bardziej frywolne imie - zasugerowałem - takie fikuśne troszke - mowilem dalej, gdy ten popchnal mnie w strone Betty Boop od kanapek. Spojrzałem na człowieka-miseczke, pozniej na siną Betty. Zrobilem to o czym pisza w wikipedii (http://pl.wikipedia.org/wiki/Rękoczyn_Heimlicha) bo jestem mądry. No, oklaski. A teraz chcialbym napic sie kawy.
Offline
Zaśmiałem się.
- Dobra - wzruszyłem ramionami. W sumie robienie lewatyw i to na porodowce, nie jest takie straszne.
- Ej, Jessica, spręż się, bo już robi się siny - popatrzyłem na Betty i przez chwilę wahałem się czy powinienem zareagować, jednak Jessica przestała czytać encyklopedię w swojej głowie.
- Właśnie, Gretchen jest w sumie takie...A chociaż...Gretchen to była calkiem niezła laska w skazanym na śmierć - zastanowiłem się - Moze zostać - stwierdziłem ostatecznie i zerknąłem na Betty. Kolorki jej wróciły.
Wsunąłem dłonie do kieszeni jeansów i zacząłem nucic sobie pod nosem enter sandman.
Offline